niedziela, 29 listopada 2009

Wuj Jackowski o starości

Rozmawiając z wujem w pewnym momencie weszliśmy na temat starości i starzenia się. Wuj niedługo skończy już 90 lat, więc wie o co chodzi. On nie walczy z czasem, akceptuje to co ma. "Żeby ćwiczyć moją pamieć krótkotrwałą zapamiętuje rzeczy zupełnie nieistotne", mówił wuj, "wiesz, starość przygotowuje cię na to, że niedługo będziesz już zupełnie niesprawny i uzależniony od innych. Masz czas żeby się przyzwyczaić". Wuj mówił, że jeszcze trzy lata temu (zanim zaczął mieć problemy z chodzeniem) tak jak każdy wszędzie się śpieszył, do windy, do autobusu itp. Teraz idzie sobie spokojnie, nie musi się męczyć podbiegając, siada na swoim krzesełku i odpoczywa, jest spokojny. No i ma na to czas. "Brakuje mi jakiegoś zajęcia. Myślałem o wolontariacie ale ja nie mam cierpliwości do ludzi starych i chorych, myślałem o strażniku parkingowym ale to zbyt mało ambitne..." Ciągle zastanawiam się nad pytaniem wuja (które zadał mi już po raz drugi) "kim ty chcesz być w życiu?" i nadal nie mam na nie odpowiedzi. Mam nadzieję, że spotkania z wujem Aleksandrem pomogą mi tę odpowiedź znaleźć, żebym kiedyś mógł mu odpowiedzieć, że wiem kim chcę w życiu być.

piątek, 27 listopada 2009

Byłem dzisiaj u wuja Jackowskiego. Po raz drugi już i na pewno nie ostatni. Bardzo ciekawe są te spotkania. Dzisiaj miałem konkretną sprawę do wuja - wspominany już kilka razy felieton. Kto jak kto ale wuj Aleksander wie o co w pisaniu chodzi. Miło było usłyszeć, że mój tekst jest "bardzo ładny i szkoda, że nigdzie ci go nie wydrukują". Wuj stwierdził, że zmieniłby jedynie pierwsze zdania, a z całą resztą się zgadza. No i tak porozmawialiśmy o rozmowie, o autorytetach ("autorytet to osoba, która coś wie ale już nie myśli") o istocie starzenia się i o różnych innych sprawach. Bardzo ale to bardzo miłe spotkanie. Potem razem z kolegami wybrałem się do kina, niedawno wróciłem do domu. Dzisiejszy dzień zdecydowanie można zaliczyć do udanych;-)

czwartek, 26 listopada 2009

No i po meczu. Zdecydowanie można powiedzieć, że meczu udanym, aczkolwiek przegranym. Dzisiaj zdecydowanie faworytami nie byliśmy, myślę jednak, że postawiliśmy się przeciwnikowi. Przegraliśmy 1:2 (22:25 25:22 21:25) ale pokazaliśmy klasę. Całe spotkanie stało na wysokim poziomie, poszczególne wymiany trwały na prawdę długo, a i kilka "perełek" dało się zobaczyć. Szczególne podziękowania należą się kibicom, którzy licznie stawili się na hali i wspierali nas niesamowicie. A teraz do roboty i kolejny mecz wygrywamy;-) Jutro spotkanie u wuja Jackowskiego, będę mógł posłuchać uwag mistrza, gdyż zamierzam omówić z nim mój felieton, o którym już wcześniej wspominałem.

środa, 25 listopada 2009

Grypa tu, grypa tam. Ptasia, świńska, A/H1n1, PQN7I8, ABC. W Polsce zapanowała... PARANOJA, a nie grypa. Ministerstwo mówi jak się przed grypą chronić, nie kichać, nie kaszleć na innych, wyrzucać chusteczki jednorazowe, nie oddychać. Ostatnio w szkole, przy każdym kranie pojawiły się zawieszki "jak myc ręce". Jak umyć ręce w UWAGA! 12 punktach! No tak, grypa to też biznes, ktoś na tym zarabia ładne pieniądze. Czemu w ogóle o tym pisze? Już długo mnie roznosi, gdy słyszę kolejne wskazówki jak nie zachorować no i dzisiaj czara się przebrała. Kolega powiadomił mnie, że została ogłoszona epidemia grypy, co za tym idzie odwołano wszystkie imprezy masowe w najbliższym czasie, więc nici z koncertu Gogol Bordello. Mam nadzieję, że może kolega się mylił lub koncert jakimś cudem będzie ale i tak nie zmieni to mojego nastawienia na tą całą "epidemie" grypy. No i się rozpisałem ale chociaż mi ulżyło co nieco. Jednak taki blog to dobra rzecz, mogę pisać o czym tylko zapragnę i nikt nie powie mi, że jest to niepoprawne politycznie;-) A jutro mecz, trzymajcie za nas kciuki wszyscy, którzy to czytacie!

poniedziałek, 23 listopada 2009

Nowa wersja felietonu już jest! Jedna wielka wada - akapity nie są za bardzo połączone. Jak to ujął mój kolega - "jeden mówi o X, drugi o Z ale nie ma pomiędzy tego o Y". Jest to niewątpliwie prawda i trzeba temu jakoś zaradzić. W czwartek drugi mecz sezonu, będzie ciężko ale bądźmy dobrej myśli. Pozdrawiam wszystkich czytelników - miło, że ktoś to jednak czyta;-)

niedziela, 22 listopada 2009

No i koniec weekendu, dodajmy, że dla mnie długiego weekendu. W czwartek po lekcjach pojechałem do Annopola, jednocześnie robiąc sobie wolne w piątek. Byłem w gimnazjum, miło porozmawiałem sobie z panią Teresą i panią Emilią, moimi byłymi nauczycielkami. Razem ze szkołą pojechałem też na basen do Wyszkowa. Dzisiaj byłem na spotkaniu stypendystów uczących się w Warszawie u księdza prałata Jana Droba. Bardzo miłe, kameralne spotkanie. Mogliśmy się bliżej poznać, ksiądz Jan opowiadał o fundacji i pierwszych obozach, a także o stowarzyszeniu jakie chce założyć dla stypendystów. "Jeden patyczek bardzo łatwo jest złamać, jednak gdy weźmiemy dużo takich patyczków, to nie idzie ich złamać w żaden sposób". Tak metaforycznie powiedział o stypendystach Fundacji ksiądz Jan. Piszę opowiadanie i kończę felieton, jak na razie idzie nie najgorzej. Może niedługo zamieszczę jakiś mój tekst na blogu? Pożyjemy - zobaczymy :-)

środa, 11 listopada 2009

Bieg Niepodległości!

HAHAHAHAHAHAHAHA! Rekord życiowy pobity. Plan minimum zrealizowany z nawiązką. Czego chcieć więcej? Było zimno, padał deszcz, a na starcie biegu niepodległości i tak ustawiło się ponad 5 tys. ludzi. Wszyscy w białych lub czerwonych koszulkach, utworzyliśmy wielką biało-czerwoną flagę. Przed rozpoczęciem wspólne odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego i do przodu. Świetne tempo, świetna atmosfera. Dobiegłem na metę jako 894 zawodnik z czasem 47min 37sek brutto, czyli mój czas mierzony od momentu przekroczenia linii startowej do przekroczenia linii mety jest lepszy o około 1min 30sek (taką różnicę miał Małson, a ruszyliśmy razem) więc absolutny rekord! Po biegu grochówka dla wszystkich i ciepła herbata. Razem z Małsonem i Mackiem, którego spotkaliśmy na mecie, poszliśmy do niedużej kawiarni. Siedzieliśmy tam przy kawie i tiramisu do czwartej, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Pierwsze moje święto niepodległości, z którego jestem tak zadowolony. Warto obchodzić je na sportowo!

wtorek, 10 listopada 2009

Wczoraj i dzisiaj sporo gry w siatkówkę i koszykówkę. Dzisiaj był mecz w kosza, wygraliśmy z Sobieskim 28:22, grałem jedną kwartę. Dzisiaj był mecz raczej nieudany, trzeba przyłożyć się do następnego z Andersem, bo to najlepsza drużyna w grupie. Jutro bieg niepodległości, 10 kilometrów. Plan jest taki, żeby zejść poniżej 50 min, coś w okolicę 48. Może się nie udać, bo jestem lekko przeziębiony, ale dam z siebie wszystko. Już cieszę się na koncert zespołu Gogol Bordello, 8 grudnia w warszawskiej Stodole. Oprócz tego to tradycyjnie: NUDY. W sensie w domu nudy.

czwartek, 5 listopada 2009

Okropnie działa mi internet. Jeśli już się załączy to bardzo powoli, a trudno nawet się połączyć. Dobra wiadomość dzisiejszego dnia: zostało mi przyznane stypendium z FDNT i wygraliśmy dzisiejszy mecz z liceum Sobieskiego 2:1. Dobrze, że wygraliśmy, szkoda, że w tak słabym stylu. Powinno być 3:0, było raczej słabo. Musimy się postarać, bo teraz będzie tylko ciężej. Grałem jednego seta. No i tyle. Nudzę się okropnie.

niedziela, 1 listopada 2009

No i po wszystkich świętych. Byłem dzisiaj na cmentarzu, dobijał mnie tłum ludzi, z których większość przyszła tam tylko po to żeby pokazać znajomym nowe ubranie, buty, kolczyki, fryzurę itp. Gigantyczny tłum, gdzie nie spojrzeć to same "gwiazdy" czy tzw. "banany", ewentualnie "burżuje", szpile, czarne okulary na nosie (niebo było zachmurzone!!!), nowa marynarka, świetna fryzura. Katastrofa i żenada. Jedynie starsze panie przyszły na cmentarz dla zmarłych, a nie tych żywych. Dobijający był widok kilku osób siedzących przy jakimś grobie, palącym papierosy i rozmawiających o nowym samochodzie kuzyna, czy nowym solarium w mieście. Potem wybrałem się do babci Zosi na świąteczny obiad. W domu na Warszawskiej zastałem całą rodzinę Miodków i babcię w niezwykle dobrym humorze, posiedzieliśmy sobie i porozmawialiśmy. Wesoło było. Ogólnie to jestem wykończony, zaraz kładę się spać, bo zasypiam na stojąco. Myślałem żeby może coś napisać, jakieś opowiadanie czy coś, wędrówka po cmentarzu tak mnie jakoś natchnęła. Zobaczymy, może uda się coś naskrobać. A teraz dobranoc!