niedziela, 1 listopada 2009
No i po wszystkich świętych. Byłem dzisiaj na cmentarzu, dobijał mnie tłum ludzi, z których większość przyszła tam tylko po to żeby pokazać znajomym nowe ubranie, buty, kolczyki, fryzurę itp. Gigantyczny tłum, gdzie nie spojrzeć to same "gwiazdy" czy tzw. "banany", ewentualnie "burżuje", szpile, czarne okulary na nosie (niebo było zachmurzone!!!), nowa marynarka, świetna fryzura. Katastrofa i żenada. Jedynie starsze panie przyszły na cmentarz dla zmarłych, a nie tych żywych. Dobijający był widok kilku osób siedzących przy jakimś grobie, palącym papierosy i rozmawiających o nowym samochodzie kuzyna, czy nowym solarium w mieście. Potem wybrałem się do babci Zosi na świąteczny obiad. W domu na Warszawskiej zastałem całą rodzinę Miodków i babcię w niezwykle dobrym humorze, posiedzieliśmy sobie i porozmawialiśmy. Wesoło było. Ogólnie to jestem wykończony, zaraz kładę się spać, bo zasypiam na stojąco. Myślałem żeby może coś napisać, jakieś opowiadanie czy coś, wędrówka po cmentarzu tak mnie jakoś natchnęła. Zobaczymy, może uda się coś naskrobać. A teraz dobranoc!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Od konca: skrob, skrob. Kto nie pracuje, ten się nie rozwija.
OdpowiedzUsuńŻyjemy na ziemi wszystkich świętych, więc nigdy nie jest "po". Jest wieczne "teraz" świetości.
Wreszcie mogę wpisywać komentarze!!! Hurra.;)