No i nadszedł ten dzień. Dzisiaj, oficjalnie zakończyłem moją edukację szkolną i zostałem człowiekiem z wykształceniem średnim. Z jednej strony powód do radości, jednak z drugiej strony powód smutku i tęsknoty. Ale dzień był piękny.
Emocja jakie mi dzisiaj towarzyszyły były nie do opisania. Od rana był lekki stres i szybka organizacja uroczystości, kwiatów i wszystkiego innego, co jak zwykle na ostatnią chwilę robione było. Zaczęło się. Zmiana warty przy sztandarze, ostatni wspólnie odśpiewany hymn, przemowa dyrektora. Zastanawiałem się kiedy do mnie trafi, że to już koniec. Nagrody się sypały, kolejne osoby podchodziły i je odbierały, a ja siedziałem i zastanawiałem się czy dam radę wyjść i podziękować wszystkim. Łatwo nie było.
Przede wszystkim rozkleił mnie medal, który otrzymałem (wciąż się zastanawiam, czy aby rzeczywiście mi się należał) no i widok stojących ludzi z moich dwóch klas, bo i do klasy C i do klasy B byłem równomiernie przywiązany, klaszczących i szczerzących do mnie zęby. Prawda jest taka, że oczy miałem pełne łez i po raz pierwszy w życiu, tak naprawdę szczerze się wzruszyłem. Ale trzeba było odetchnąć i podziękować. Z tych słów, które powiedziałem, jestem zadowolony najbardziej, tzn. najbardziej z tych wszystkich powiedzianych na forum szkoły, jako przewodniczący. Bo one płynęły tak prosto z serca, tak naturalnie, bez żadnych przeszkód. Serce bolało, ale jednak w pewnym sensie się cieszyłem - przekazanie roli przewodniczącego było takie radosne, cieszyłem się, że Stasiek teraz będzie działać, że ma tyle energii i zapału. No i było bardzo przyjacielskie, z "misiakiem" na koniec.
Emocje wielkie, smutek, radość i wiele innych, których nie jestem w stanie nazwać (przepraszam Mizin, wciąż nie nauczyłem się uczuć nazywać). Wiem, że Poniatówka i ludzie, których w niej i przez nią poznałem, byli i są niesamowici. A medal należy się moim koleżankom i kolegom, bez których nawet przez minutę nie byłbym przewodniczącym.
Wiem jeszcze, że dorosłem i dojrzałem przez te trzy lata.
Więc jeszcze raz: DZIĘKUJĘ!