piątek, 27 sierpnia 2010
Wczoraj coś mnie ruszyło i wyszedłem na mały spacer. Zawędrowałem za brzezinę, prawie do samego Annopola. Spotkałem dwie kozy, kilka koni. I tak chodziłem po polach, łąkach, lasach. I przypominało mi się dzieciństwo, kiedy bawiliśmy się na tych polach, w brzezinie. Pamiętam jak zawsze baliśmy się wejść do lasku za brzeziną, który zawsze był taki jakiś tajemniczy. Przypomniało mi się jak razem z tatą, Zośką i Jaśkiem poszliśmy na grzyby i w czasie kiedy oni bawili się na łące, ja znalazłem dwa prawdziwki. Chodziłem tak i wspominałem, ale myślałem też o czasach teraźniejszych. O tym jak jest teraz, o tym jak się zmieniłem przez ten czas. Aż w końcu położyłem się na trawie i patrzyłem w niebo. W takich momentach odczuwam jak bardzo brakuje mi wsi i spokoju w mieście. Takiej ciszy, jaka zawsze tu panowała. Zaczynam rozumieć pojęcie dom i powiedzenie, że "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". I cały czas wraca do mnie jedna myśl. Jednak myśl, która w ogóle nie daje mi spokoju. Mimo, że wszystko zaczynam rozumieć trochę lepiej i wydaje mi się, że jest coraz lepiej, to jednak cały czas zostaje we mnie pewien niepokój. Ale staram się go zwalczyć. Wiem, że jestem w stanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak. Jesteś w stanie. Wsparty wiarą przodków i naszą modlitwą (i braci i sióstr i...całego Kościoła);-)
OdpowiedzUsuńJesteś absolutnie wyjątkowy. Cieszę się, że mam takiego syna.
OdpowiedzUsuń