sobota, 7 sierpnia 2010

Powroty

W czwartek wróciłem z Sosnowego. Tym razem jednak nie byłem tam na obozie integracyjnym, ani nie pomagałem w jego organizacji. Byłem uczestnikiem teatrzyku "Powsinoga", który działa od trzech lat.

Pomysł zrobienia teatrzyku kukiełkowego i pokazywania go w różnych wsiach polski to oczywiście pomysł pana Mariana. Jeden z wielu. Mieliśmy jeździć gdzieś w górach Świętokrzyskich, ale z powodu problemów technicznych wylądowaliśmy w Sosnowym.

Przez pierwsze dni pobytu tam, przygotowywaliśmy kukiełki i wszystko co było nam potrzebne do przedstawienia. Trzeba było również przerobić scenariusz, co przy pomocy Krzysztofa - naszego reżysera - zrobiliśmy. Gdy mieliśmy już wszystko - próby!

Pierwsza próba, jeszcze bez sceny, jedynie z kukiełkami w dłoniach trwała... około 8 godzin i nie udało nam się przerobić całego scenariusza. Było to bardzo męczące, ale, jak się potem okazało - przydatne i owocne.

Pierwszy występ był dla ludzi z obozu jeździeckiego, który w czasie kiedy my pracowaliśmy nad kukiełkami, odbywał się w Sosnowym. Zostaliśmy bardzo miło powitani i potraktowani oklaskami. Samo przedstawienie wyszło bardzo dobrze - nie mieliśmy żadnej większej wpadki, a była to nasza premiera! Przedstawienie trwało godzinę, czyli było baaardzo długie.

No i dalej próby, próby, próby... którym nie było końca. Następnego dnia przedstawialiśmy dla zaprzyjaźnionych rodzin gospodarzy. Tym razem dostaliśmy oprócz oklasków również coś na ząb - dwie torby cukierków i paczkę dużych ciasteczek :)

Kolejny dzień to było przedstawienie główne - pokazywaliśmy naszą sztukę ("Franek Świder i jego fujarka") w Skansenie w Nowogrodzie. Mimo że jakieś 10 minut przed rozpoczęciem nie było prawie nikogo - to jednak publiczność nie zawiodła. Zebrało się około 30 osób. Wszyscy reagowali bardzo spontanicznie i było to nasze najlepsze przedstawienie. Po wszystkim dzieci mogły dotknąć kukiełki, mogły wejść za scenę, zobaczyć jak to wszystko jest tworzone. Panowała bardzo miła atmosfera. Mogliśmy też zobaczyć skansen. Co ciekawe mieszkał tam kiedyś, w dworku, w którym obecnie znajduje się kasa, nasz reżyser Krzysztof, a jego ojciec zaprojektował ów dworek.

Ostatnie przedstawienie odbyło się w czwartek u znajomej państwa Domańskich (gospodarzy Sosnowego). Tam zostaliśmy przyjęci iście po królewsku - jeszcze zanim cokolwiek pokazaliśmy zostaliśmy zaproszeni do wspólnego grilla. A jedzenia było mnóstwo. Kiełbasy, steki, ciasteczka, napoje... Takiego przyjęcia się nie spodziewałem.

No i przyszedł czas rozstania. Ale teatrzyk zamiera jedynie na miesiąc, bo zamierzamy kontynuować prace nad nim już w roku szkolnym i wystawiać go w szpitalach i szkołach. Szykuje się artystyczny rok.





3 komentarze:

  1. Brawo! Słyszałem pochwały, a nawet, że jesteś wybornym kandydatem do roli osła, w następnym przedstawieniu? Czy to prawda :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A planujecie występ w Strachówce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie by było, ale w wakacje już nie:)

    OdpowiedzUsuń