niedziela, 1 sierpnia 2010

Jest 2:20 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Jakoś nie ciągnie mnie do spania. A w sumie powinno, bo ciągle coś robimy i jest to męczące. Dzisiaj, jak wróciliśmy z kościoła (a wracaliśmy na piechotę, lasami, jakieś 7-8 kilometrów) do wieczora, czyli jakoś do 23 robiliśmy próbę przedstawienia. Uwierzcie mi - to jest męczące. Ale jeszcze nie śpię.

Mam pomysł na nowe opowiadanie, zacząłem nawet pisać. Roboczo nazwałem to "Kruk", ale jeszcze nic nie wiadomo. Mam już kilka stron A4 zapisanych ręcznie. Jest to jedna z przyczyn, dla których nie śpię - nie ma kiedy pisać, więc piszę wieczorami, a właściwie nocą.

Ostatnie trzy dni spędziłem na robieniu pewnej rzeźby. Tzn. każdą wolną chwilę ostatnich trzech dni spędzałem na robieniu tej rzeźby. A jest to rzeźba w drewnie, która właśnie schnie po klejeniu. Nie będę tłumaczył, ale jest to kolejny powód, dla którego nie śpię.

Inna sprawa - sporo rozmyślam. Tzn. Sosnowe, po ostatnim moim pobycie tutaj nie jest takie jak było wcześniej. Nic się tu właściwie nie zmieniło, oprócz nowego ciągnika, czy bramki zrobionej przez Kubę, ale zmienił się mój sposób myślenia i patrzenia. Sosnowe to oczywiście nadal wspaniałe miejsce.

Siedzę sobie opatulony w śpiwór w świetlicy. Właśnie któryś z psów zerwał się z ziemi i popędził za miauczącym od kilku minut kotem. Panuje wspaniała cisza - tzn. cisza naturalna, czyli pobrzękiwanie świerszczy, miauczenie kota, teraz szczeknięcie psa. Powoli dochodzi trzecia w nocy, oglądam zdjęcia z kolonii na blogu, nadrabiam zaległości w czytaniu bloga taty.

Korzystam z komputera pana Mariana, to tak gwoli wyjaśnienia skąd ja mam dostęp do internetu.

Dobrze mi się tu siedzi, dobrze mi się tu myśli, dobrze mi się tu wspomina. A jest co wspominać. A jest o czym myśleć. A jest i na czym siedzieć :)

Troszkę myślałem o studiach. A właściwie to rozmawiałem z Magdą, no i mam już niezły mętlik w głowie. Jedno jest pewne - chcę robić coś, przy czym będę mógł dużo pisać, bo pisać lubię. Przez ostatnie dwa lata myślałem o politechnice, jestem w klasie chemicznej, po politechnice łatwiej znaleźć zawód, blablabla. Zaczynam myśleć, że politechnika wcale nie jest dla mnie. Nagle, a właściwie to wcale nie tak nagle, pojawiła mi się w głowie myśl o kulturoznawstwie i etnologii/etnografii. Coś ciekawego, gdzie, wydaje mi się, że jest o czym pisać i trzeba pisać. Sam już nie wiem co ze sobą zrobić, a matura za niecały rok...

Już po trzeciej, kończę więc. Spać mi się nie chce, ale wiem, że powinienem się choć na chwilę położyć.

3 komentarze:

  1. Podziękuj p. Marianowi za udostępnienie laptopa. Dzięki temu wiemy, że żyjesz i masz się dobrze. Bo myślenie ma przyszłość!
    Czasem dobrze jest trochę się wyspać. Donoszę, że też mam na czym siedzieć. Złośliwa koleżanka w klasie maturalnej, przezywała mnie z tego powodu "kaczor". Zaznaczam (żeby mnie nikt potem po sądach nie włóczył), że nic wtedy nie wiedziała o rodzinie późniejszego prezydenta i premiera. Aniżeśmy nawet nie przypuszczali wtedy, że komuna padnie. W 1971 miała się jak najlepiej, po zamordowaniu robotników na Wybrzeżu. Była przed PRL-em świetlana przyszłość, dzięki pożyczkom Edzia Gierka. Mieli jeszcze w zanadrzu niesławnego generała, co wyparł się wartości dzieciństwa, a nawet w pewien sposób matki (nie wszedł do kościoła na jej pogrzebie, bo był inaczej solidarny, z własną wierchuszką, Moskwą itd). Ech, wredne czasy. i cóż, że byłem wtedy młody? A cóż to za dzielenie człowieka, życia na podokresy. Ja cenię najbardziej Jedność. Pisz, pisz. Także na blogu.

    ps. Serdecznie pozdrów pana Super-Pedagoga :-) i wsiech drugoj ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie znamy się. Całkowity przypadek sprawił, że weszłam na Twojego bloga i coś mnie podkusiło żeby zostawić komentarz. Cóż, nie myślałam jeszcze o swoim blogu jako o czymś interesującym, nie mniej jednak dziękuję za komplement :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to tak dziwnie - jesteś młody, a już musisz myśleć o tym, z czego będziesz żyć, co będziesz robić i czy będzie Cię to satysfakcjonować. To trudne, cholernie trudne. Ogromnie zazdroszczę tym ludziom, którzy już praktycznie od małego wiedzą co będą robić i odnoszą sukcesy w życiu.

    Cóż, siłę może jeszcze w sobie znajdę, ale z tym objawieniem to różnie bywa. Nie sądzę żeby przy śniadaniu nastąpiło cudowne objawienie i płatki kukurydziane ułożyły się w jakiś życiowy drogowskaz czy coś ;-)

    OdpowiedzUsuń