niedziela, 14 marca 2010

RAMM!-STEIN!, czyli (nie)bezpieczne zabawy z ogniem

Zacznijmy od tego, że nie udało mi się wejść z moim zablokowanym biletem. Długa historia czemu on był zblokowany, ale jeśli kogoś interesuje to zapraszam do rozmowy, pisania za dużo. Byłem jednak zbyt napalony już na koncert, żeby odpuścić. Po wyścigu z czasem i przebiegnięciu ponad dwóch kilometrów udało się kupić bilet u jakiegoś faceta, przy okazji zaoszczędzając 60 zł. Sam koncert ciężko w ogóle opisać, trzeba tam było być. Ale spróbujmy choć troszkę:

Wszystko zasłania czarna ściana. zadnych świateł, leci wstęp do Rammlied. Organy, wstep jest taki spokojny, śpiew chóralny. Z lewej i z prawej strony w ścianie robią się powoli dziury. To dwoch gitarzystów rozwala ją gitarami, robiąc sobie przejście. Zza ściany jeden wielki blask, widać jedynie ich sylwetki na tle bieli reflektorów. Czekamy na Tilla (wokalista). On oczywiscie ma inne metody zeby wejść, na środku widać iskry, które robią w ścianie przejście. Oczywiście Till ściany nie rozwala, on ją przepala :-) Z kopa wywala przejście i zaczyna swój chóralny śpiew. Chwila ciszy i... RAMM! (gitary, bębny, gitary) STEIN!. RAMM!STEIN!, RAMM!STEIN! RAMM!STEIN!. Niewiarygodny szał na płycie, wszyscy skaczemy, wydzieramy się, śpiewamy razem z Tillem. Impreza się rozkręca, z każdą piosenką jest coraz lepiej. Oni mają w zwyczaju wszystko wysadzać i palić, na jednej piosence pali się przód sceny, na innej z sufitu lecą iskry, na innej wybuchają fajerwerki. Nadchodzi Feuer Frei!, na tę piosenkę Till i obaj gitarzyści zakładają zawsze takie maski na twarz, z których puszczają długaśne jęzory ognia. "BANG BANG" (ogień) "FEUER FREI!" (ogień) "BANG BANG". Wszyscy wydzieramy się razem z Tillem, ogień czuć na twarzach, płomienie rozświetlają okolicę. Zabawa trwa. Jedna z lepszych piosenek na tym koncercie, "Du riechst so gut", wszyscy skaczą w niesamowitym rytmie i synchronizacji. Chłopaki na scenie trzy kroki do przodu BANG, trzy do tyłu, do przodu BANG. To niesamowite, że Till śpiewający "pachniesz tak dobrze" aż tak potrafi rozruszać tłum. A potem najbardziej psychodeliczna piosenka wieczoru, "Wiener Blut", opowiadająca o pedofilu. Z sufitu, na takich łańcuchach, zjeżdżają laleczki, takie szare, powykręcane, z każdej wylatuje zielony laser, omiatający tłum. Laleczek jest jakoś 15, może 20. Zielone promienie są bardzo psychodeliczne, Till śpiewa, niesamowita atmosfera.
Willkommen.... IN DER DUNKELHEIT!!!!!!!!!!!!!!!!! IN DER EINSAMKEIT!!!!!!!!!!!!!!! IN DER TRAURIGKEIT!!!!!!!!!!!!!!
Odlot, na koniec laleczki wybuchają, rozpryskując mase iskier wokoło.
Oprócz tego wszystkiego Tillowi udało się podpalić jakiegoś faceta (nie członka zespołu), oblepić kilka rzędów ludzi pianą i obsypać wszystkich konfetti w kolorach flagi niemieckiej. Koncert niesamowity, przeżycia na długo pozostające w pamięci. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie "Reise, Reise", ale lepszy niedosyt niż przesyt :-)

Tak to, mniej więcej, było. Na dzisiaj tyle, odsyłam do youtube, tam powinniście znaleźć pare filmików z koncertu :-)

1 komentarz:

  1. Pawle, Pawle, uprzedziłeś mnie, że młodzież tak ma, że chadza na takie koncerty.
    Wyrosną?
    Mam nadzieję, że sprawozdanie z rekolekcji dla studentów też będzie takie ogniste, z błyskiem.
    Widzisz, Łazarz, że zawsze pochwalę twoje wpisy. Świetne, jakbym tam był ;-)

    OdpowiedzUsuń