sobota, 19 grudnia 2009

W czwartek była moja pierwsza w tym roku wigilia - fundacyjna wigilia. Bardzo miłe spotkanie, rzeczywiście czuliśmy się jak jedna wielka rodzina. Dużo ludzi, dzięki czemu mogłem poznać nowe osoby związane z fundacją. Podczas przemowy księdza Jana zrozumiałem, że naprawdę jesteśmy rodziną. Po odczytaniu Pisma świętego wszyscy składaliśmy sobie świąteczne życzenia. Trochę to trwało, bo każdy chciał złożyć życzenia właściwie wszystkim. Potem poczęstunek i rozmowy przy cieście. "Wiecie co? Szczerze mogę wam powiedzieć, że wszystkich was kocham. Jesteście moją rodziną" powiedział ksiądz Jan. Mogę także podpiąć się pod te słowa. Z salki gdzie odbywało się spotkanie wyszedłem około 10.30. Jak się później okazało nie bardzo miałem jak wrócić do Legionowa, więc razem z Michałem - studentem, stypendystą pojechaliśmy do Ilony i Lucyny, dziewczyn z fundacji. Tam przenocowaliśmy, by potem pojechać ja do szkoły, a Michał do fundacji. Za chwilę jadę do Supraśla, do Małsona. Zamierzamy zrobić jakiś kulig, w planach było także pieczenie dzika gdzieś w puszczy i zdobycie jakiegoś tamtejszego szczytu (max. 300m;). Wracam jutro wieczorem, do zobaczenia.

1 komentarz:

  1. No, no masz duzo szczescia. Że masz Fundację i że nie musiałeś nocować na dworcu. My tez się z tego cieszymy. Suprasl też zapowiaa się ciekawie. Mam nadzieję, że wrócicie wczesniej:)

    OdpowiedzUsuń