sobota, 7 maja 2011

rowerem po okolicy

No i dzika jazda na rowerze się rozpoczęła. Po południu, po pracy nad ustnym egzaminem z polskiego, pomyślałem sobie "wyjdę i się gdzieś przejadę". Jak wspaniale, że teraz mogę nie tylko myśleć, ale i działać. Wskoczyłem więc na rower i pognałem przed siebie, w kierunku Zegrza. 

Do Zegrza nie dojechałem. Zaciekawiła mnie pewna dróżka i po chwili zastanowienia, dróżka zwyciężyła. W ten sposób wjechałem w świetny las, pełen pagórków, korzeni, ruchomych piasków (a jakże), dzikich stawów i innych wspaniałości. Więc szalałem po lesie, sprawdzając swoje i roweru możliwości. A te są. I są duże. Jeżdżąc tak dojechałem nad jakieś miejsce wydobycia piasku. Super było stanąć na skraju lasu i mieć pod sobą morze piasku z wielkimi wydmami, o potężnym obszarze. W dole jeździła grupka facetów na quadach i motorze. Zszedłem więc na dół, żeby kontynuować moją podróż. Po drodze spotkałem faceta, który w owym piasku ugrzązł samochodem i potrzebował pomocy. Quadów już nie było, więc ja mu pomogłem. Łatwo nie było, piachu było mnóstwo i dziwię się temu facetowi, że w ogóle próbował tamtędy przejechać. Po wielu próbach udało się i zielony polonez odjechał. Ja również, pozdrowiony jeszcze przez sarnę. 

Wyjechałem z lasu spory kawał od Legionowa, więc stwierdziłem, że czas wracać. Po drodze minął mnie jeszcze zielony polonez, migając do mnie światłami. Zastanawia mnie czy się później gdzieś znowu nie zakopał, bo nieźle go musiałem wyprzedzić. 

Jest moc. Rower się spisuje, a jazda po terenie bardzo mi się spodobała. Adrenalina działa, czas na dalsze odkrycia geograficzne wokół Legionowa, a później jeszcze dalej. Uwaga, nadchodzę!

5 komentarzy: