Nie mogę zasnąć. Może to przez to, że spałem dzisiaj do późna, a może to od miliona różnych myśli, które kołaczą mi się po głowie. Położyłem się do łóżka i naszła mnie dziwna myśl. Myślałem o Madrycie, o tym jak to będzie, czy może jednak nie spróbować (podobno są jeszcze miejsca) i jakoś naszła mnie okropna myśl o... samotności. Nie wiem czemu, ale poczułem się cholernie samotny. No i tak rozmyślałem dalej, przecież mam rodzinę, przyjaciół, znajomych, myślałem o wielu ludziach, o Michale, o Dawidzie, o Borutach i ostatnim dniu u nich spędzonym, pomyślałem o Madrycie i stwierdziłem, że może pojadę. Ale to wcale mnie nie uspokoiło. Wydawało mi się, że wszyscy wyjadą i zostanę sam. Pomyślałem więc, że jadę. Nic nie dało. Nie wiem skąd to się wzięło, pewnie to chwilowe, ale czuję się okropnie samotny. Boję się, że po wakacjach stracę kontakt z ludźmi ze szkoły, czyli ludzi z mojego aktualnego życia. Myślałem, co będę robił w wakacje. Że może będę pracować, więc poznam mnóstwo ludzi. Ale to nic nie dało, dalej ta samotność. Więc pomyślałem, że może pójdę na jakieś studia - też nic. Pewnie to chwilowe, ale czuję się okropnie. No i nie mogę spać, więc piszę jakieś bzdury na blogu. I znowu wyjdzie na to, że mam coś nie tak z głową... Nie-dobrze. Nie chcę czuć tej samotności.
To tak jak w jednym ze snów z Bodzanowa. Śniło mi się, że idę ulicą w Strachówce, od szkoły do sklepu, po lewej miałem pole, widziałem wieżę kościoła. Jestem w stanie dokładnie określić to miejsce. No i po lewej stronie właśnie, gdzieś nawet niedaleko pojawił się grzyb po wybuchu bomby. Olbrzymi. Z początku wydawało mi się, że to jakieś sztuczne ognie, ale chwilę potem po okolicy przetoczyła się fala uderzeniowa. Padłem na ziemię i czekałem. Fala owa zniosła z powierzchni ziemi wszystko, ale dopiero od wysokości około metra. Tzn. powyżej metra nad poziomem ziemi nie zostało prawie nic, tylko wytworzyła się taka biała chmura. No i pomiędzy tą chmurą, a ziemią był metr świeżego jeszcze powietrza. Dziwne to, ale cóż, sen. No i leżałem tak, wiedząc, że stało się coś strasznego. Ale najgorsze było to, że musiałem wstać. Nie wiem czemu, ale czułem, że muszę. I tak okropnie się bałem. Wiedziałem, że jak wstanę, to umrę. Tak okropnie się bałem. Byłem po prostu przerażony. Nawet się popłakałem. Nie wstałem, nie wiem co się dalej wydarzyło, bo sen się zmienił. Ale pozostało po nim to uczucie strachu, obezwładniającego strachu. Nawet długo po przebudzeniu to czułem. Kurczę, nadal pamiętam jak się czułem. Przeokropnie.
Nie wiem, po co o tym napisałem. Może jak zaczynałem to miałem jakiś cel, ale już go nie pamiętam. Ale ani jedno odczucie, ani to drugie mi się nie podobają. I skąd to się bierze? Przejdzie mi, wiem, ale i tak czuję się okropnie.
i nie dbam o błędy językowe, interpunkcyjne czy inne w tym poście.
Chcę spać.
nie jesteś Sam!
OdpowiedzUsuńJest w człowieku taka samotność, której żaden człowiek wypełnić nie może, chocby nie wiem jak był Ci bliski. Ani mąż, ani żona, dzieci, przyjaciele, dziewczyna. Nikt. Czy tego chcemy, czy nie. Ta samotność odzywa się niezależnie od wieku i przywołuje KOgoś, jakieś Dobro, jakąś Prawdę, jakąś Miłość, jakąś Pełnię. Znam ją, przez całe zycie z nią (samotnością) idę. Dziś czuję ją chyba bardziej niż kiedykolwiek. Czasami wydaje mi się, że znam odpowiedź na tę samotność, ale brakuje mi silnej woli, aby naprawdę zacząć szukać. Dobrze, że napisałeś. To ważne tez dla starej matki.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie jestem. Pozdrawiam Lublin! Pozdrawiam Annopol! Pozdrawiam Was wszystkich:*
OdpowiedzUsuńNo to ja już tylko dopiszę, na zasadzie dopowiedzeń do poprzedników, znaczy skojarzone, jak w mapie myśli:
OdpowiedzUsuń"Pan jest mocą swojego ludu, pieśnią moja jest Pan, moja tarcza i moja moc, on jest mym Bogiem, nie jestem sam, w Nim moja siła nie jestem sam".
Kanonami z Taize myślę i śpiewam od 31 lat.
Bezapelacyjnie zgodzę się z Panem Ojcem :) niemalże z klawiaturki mi to wyjął...
OdpowiedzUsuńa z Panem Synem mam nadzieję na spotkanie, gdy przyjdzie mi penetrować Stolice w niedalekim czasie! Przytulam!