poniedziałek, 13 grudnia 2010

No i wiem, co jeszcze. Tak się zastanawiałem ostatnio, czemu ludzie przykrywają to, co dobre, tym, co mniej dobre. Chodzi mi o to, że wystarczy jakaś kłótnia, sprzeczka, jakieś zdarzenie, które może przesądzić o relacjach z kimś. Przykładowo, mamy małżeństwo, które żyje ze sobą 5 lat. Nie zagłębiając się zbytnio w przyczyny, dochodzi do zdrady z jednej ze stron. Niech będzie facet. No i co? Rozwód. Najpewniej. I zastanawia mnie, czemu jedno takie wydarzenie, bolesne, na pewno, nie przeczę, zakrywa całe 5 lat dobrego związku? Mamy ciąg pięcioletniego szczęścia, które jest zasypywane przez jedną głupotę. Jakoś nie potrafię tego pojąc. Bo istnieje chyba coś takiego jak wybaczenie, nie? No kurde, głupie to. No nie mogę pojąc, jak to się dzieje. A naszło mnie tak jakoś w kościele u Franciszkanów w Krakowie. Ten Kraków coś w sobie ma. Ostatnia msza, kiedy wracaliśmy z... Karkonoszy? też była cudna. Też miała coś w sobie niesamowitego i też mnie natchnęła. A to powyżej to nie jedyny efekt Mszy niedzielnej, żeby nie było. To tak po prostu zapisałem. Może Mizin jest mi w stanie odpowiedzieć? Wiem Mizin, prowokuję :) Ale temat do rozkminy chyba dobry, co?

5 komentarzy:

  1. Przez jednego człowieka przyszedł grzech na świat, przez jednego zbawienie. Nic ci nie pozostaje jak tylko wziąć się za lekturę "Osoba i czyn", "Miłość i odpowiedzialność" itd.itp. Już się mogę założyć, że nie przebrniesz,ja też nie :)

    Ale opowieść o Pieninach jest wielka. Jesteś/cie wybrańcami losu.
    A czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak dobrze mi robi taka relacja po "Zwykłym dniu w szkole"?? Tam Pieniny, Homole zwiedzaliśmy w lato na koloniach w ... Kosarzyskach? a tu skrzeczy pospolitość bardzo pospolitych ludzi ;(

    To co, czytałeś już list JPII "Bogaci młodością" - bo chyba doświadczasz właśnie tego, o czym pisał.

    No i czy podobały ci się witraże Wyspiańskiego?

    OdpowiedzUsuń
  2. ;-) A wiesz, że w "Les Miserables", o których piszę ostatnio na blogu, pojawia się motyw wybaczenia? Jeszcze kilka dni i zapewne odpowiednia notka się w tej sprawie pojawi. Bo z niemożnością wybaczenia borykał się Javert (co kończy się jego samobójstwem, bo błędów nie mógł wybaczyć nawet sobie) - zatem istotnie, temat na rozkminkę prima sort. A ciężko jest wybaczyć, głównie dlatego, że wymaga to zaufania, z obu stron. Ja ci nie mogę wybaczyć, jeśli ty nie przyjmiesz mojego przebaczenia, nie uznasz swojego błędu i nie potępisz go. Ciężko jest zaufać komuś, kto nas zdradził, czasem wydaje się to wręcz niemożliwe. A z drugiej strony, wybaczenie zdaje się dokonywać bardziej w nas niż w naszej relacji z drugim człowiekiem (przykład: Javert i Valjean, z "Les Mis", o których już możesz co nie co przeczytać, a wkrótce pojawi się więcej). Ponadto wybaczenie nigdy nie jest idealne, chyba że to boskie, w Sakramencie Pokuty, ale takie ciężko jest naśladować. Do tego dochodzi rozgraniczenie wybaczenia i zapomnienia, pozorna sprzeczność wybaczania i potępiania... i robi się niemały problem. Wkrótce blog przyniesie ulgę.
    A prawda jest taka, że jeżeli "strony konfliktu" chcą sobie wybaczyć, to na przeszkodzie stoi tylko strach, który da się pokonać. Bo nikt nie jest złodziejem całe życie ("Once a thief forever a thief..." już wkrótce druga część relacji z "Les Mis"!)
    A, no i rzecz jasna cieszę się, że nabrałeś sił w górach. I w ogóle, cieszę się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka szkoda, że wasza rozmowa urwała się w pół słowa. Przynajmniej w internacie. Ale tu jestem tylko internautą, mam tyle, co dacie o sobie i o swoim świecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. PART I

    Od pewnego czasu czytam i zbieram się do skomentowania, ale jak dotąd nic nie przykuło tak mojej uwagi i… sprzeciwu, jak ten wpis, dlatego też postanowiłam się do niego odnieść. Może trochę bezprawnie, bo właściwie nie jestem tu nikim istotnym, ale czego się nie robi dla rozwoju… ;)

    Przede wszystkim nie podoba mi się, że w tak bagatelizującym stylu piszesz o zdradzie, bo to czyn, który wyrządza ogromną i trwałą krzywdę na ludzkich psychikach i często decyduje o życiowych losach ludzi nią dotkniętych. Jednakże to Twój blog i staram się szanować to, że jestem „u Ciebie”, a zatem reszta mojej refleksji będzie się już odnosiła do merytorycznej kwestii.

    "…czemu ludzie przykrywają to, co dobre, tym, co mniej dobre. Chodzi mi o to, że wystarczy jakaś kłótnia, sprzeczka, jakieś zdarzenie, które może przesądzić o relacjach z kimś."

    Myślę, że siła tego, co przesądza o naszych relacjach jest odzwierciedleniem siły samej tej relacji. A zatem trwałej więzi nie zniszczy „jakaś kłótnia”. Może ją, co najwyżej poluźnić czy nadszarpnąć, a dalsze jej losy zależą już wyłącznie od woli obu stron. Prawdę mówiąc, uważam że Twoje dychotomiczne rozpatrywanie tego zagadnienia jest bardzo krzywdzące. Kłótnia kłótni nierówna, zdrada zdradzie również.

    "…nie zagłębiając się zbytnio w przyczyny, dochodzi do zdrady z jednej ze stron."

    A nie sądzisz, że właśnie kluczową kwestią jest zagłębienie się w te przyczyny? Jak świat, światem nic nie dzieje się ot, tak sobie… Zdrada może być spowodowana chwilowym ogłupieniem, ale może też być wynikiem długotrwałego poczucia niedocenienia przez drugą stronę związku, osamotnienia, poczucia przytłoczenia przez ogrom spraw małżeńskich (idąc za Twoim przykładem), które stają się ważniejsze od wzajemnego okazywania sobie szacunku i… Czułości. Zdrada, nie usprawiedliwiając wyrządzających przez nią krzywd, może być również wołaniem o pomoc, o czyjąkolwiek uwagę. I dla mnie to miałoby ogromne znaczenie, z jakiego powodu została ona popełniona. Bo (choć jest patologią) może otwierać nowe drzwi do wzajemnego zrozumienia partnerów, ale może też wskazywać wyłącznie rozstanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. PART II

    "...zastanawia mnie, czemu jedno takie wydarzenie, bolesne, na pewno, nie przeczę, zakrywa całe 5 lat dobrego związku?"

    To akurat proste. Widziałeś kiedyś takie kule, w których tkwią małe figurki, jakiś dziwny płyn i paprochy, mające symbolizować śnieg? Kiedy się taką kulą potrząśnie przed oczami staje idylliczny obrazek, który niemal natychmiast przysparza o uśmiech. Dobry związek to właśnie taka kula. A zdrada to zrzucenie tej kuli z pewnej wysokości (w zależności od wielu aspektów). Jeśli kula się rozbije, choćbyś nie wiem, jak się starał, nie odtworzysz jej. Oczywiście, to możliwe, by pozbierać płatki „śniegu”, posklejać figurki… Coś z tego skleić. Ale jak już się pewnie domyśliłeś, nigdy nie uda Ci się już uzyskać tego samego efektu przy potrząśnięciu. Bo jedynym niedostrzegalnym spoiwem jest właśnie – czyste i szczere zaufanie. Czy można wybaczyć? Tak, można… Czy można ponownie zaufać? Tak, można… Ale już zawsze, kiedy dostaniesz od partnera/partnerki wiadomość, że spóźni się na kolację z niepokojem i milionem czarnych myśli będziesz wędrował od okna do drzwi. Takie jest życie i tak funkcjonuje ludzki organizm.

    "Bo istnieje chyba coś takiego jak wybaczenie, nie?"

    Łazarz… Tak, oczywiście istnieje coś takiego, jak wybaczanie, a jedna z myśli, która przyświeca mojemu postępowaniu w życiu, mówi nawet o tym, że nie istnieje taka wina, której nie da się wybaczyć. Czasem jest po prostu na to za wcześnie :) I mimo że wykrzesałam z siebie już bardzo wiele zdań komentujących Twoją notkę, w istocie uważam, że to w ogóle nie chodzi o to czy coś się wybaczy czy nie. Można naprawdę szczerze wybaczyć zdradę i z naprawdę szczerym uśmiechem wspominać osobę, która tę krzywdę wyrządziła. I można nadal z tą osobą żyć, i nawet żyć szczęśliwie. Myślę, że (paradoksalnie… jeśli spojrzeć na mój poprzedni akapit) możliwe też jest odbudowanie zaufania. Ale na czymś kompletnie nowym. I na pewno wymagającym solidnej pracy obu stron. A skąd niby ta pokrzywdzona strona ma wziąć te siły? Skąd ma wziąć chęć? To trudne, dotykam tu „sfery uczuć”. Mówi się, że miłość jest siłą najpotężniejszą i to prawda, ale nikt nie mówi o tym, że ludzie, którzy się kochają muszą ze sobą spędzić całe życie. Miłość rzeczywiście nie wygasa, ale też nie może tworzyć związku opartego tylko na niej. To dość niepopularna i nieznana ludziom teza, więc nie zdziwię się jeśli zaraz ktoś mnie zakrzyczy, że „jak się kocha to wszystko można”. Otóż nie. Człowiek, ze względu na to, jak został stworzony przez Boga, nie może dokonać wszystkiego. Jest niedoskonały i jego miłość też jest niedoskonała.

    Kończąc zasieję jeszcze dwa ziarenka do refleksji… Bo zdrada nie zawsze oznacza fizyczne oddanie się komuś obcemu, a zmiana nie zawsze oznacza, że coś jest lepsze czy gorsze…

    Pozdrawiam ciepło
    i życzę abyś uchronił się od bolesnej nauki na własnym doświadczeniu

    Magdalena Stalmasińska

    OdpowiedzUsuń