środa, 25 sierpnia 2010

Po wielu perypetiach wróciłem znów do domu. Cały, zdrowy, szczęśliwy. Za to wczoraj miałem taki jakiś dziwny dzień.

Rano odwiedziłem Borutów, a od nich pojechałem do Warszawy do wuja Aleksandra. To była chyba najlepsza wizyta u niego. Rozmawialiśmy prawie dwie godziny, zjadłem nawet u wuja obiad. Zastanawia mnie skąd wuj ma tylu znajomych i przyjaciół. "Bo wiesz, dwóch moich 21-letnich przyjaciół...", "a wiesz, moi młodzi przyjaciele..." Wynika z tego, że wuj ma świetny kontakt z młodzieżą (a jakże - potwierdzam). Ale też wzbudza duży szacunek. I mimo upływu lat widać, że wuj wciąż ma energię i pragnienie widywania się z ludźmi. Właściwie każdego dnia ma umówione jakieś spotkania. Wciąż żyje życiem towarzyskim. Te spotkania są naprawdę świetne. No i to było pierwsze, na których sobie coś zanotowałem (zaczynam wdawać się w tatę - aczkolwiek nie pisze jeszcze na pudełkach od zapałek:))

Potem bezsensownie chodziłem po Warszawie. Właściwie bez celu, ot tak. Byłem na senatorskiej, gdzie oddałem swoją i kolegi umowy wolontariackie (do olimpiady specjalnej, która odbędzie się we wrześniu). Potem przeszedłem się pod kolumnę Zygmunta i chwilę tam posiedziałem, myśląc o różnych sprawach. No i jak już wracałem do domu to jakoś tak się porobiło, że nie trafiłem do domu tak bezpośrednio. A było to tak:

Jadę sobie do domu. Siedzę sobie między przedziałami na torbie, czytam książkę ("Światło") no i nagle przyszło mi do głowy (właściwie to już chodziło mi to po łbie) żeby wysiąść z pociągu. Taki spontan, w końcu jestem człowiekiem na "tak". No i jak wyszedłem z tego pociągu w Wołominie, to wiedziałem co mam robić. Cofnąłem się parę stacji do Zielonki, no i niby miałem tam być tylko przez chwilę, ale jakoś wyszło na to, że nie byłem tylko chwilę. Trochę dłuższą chwilę.
No i bardzo dobrze, bo inaczej to byłby sajgon porządny, a tak to nie ma:)

A dzisiaj pół dnia spędziliśmy na rozwożeniu zaproszeń na trzydziestego po okolicznych wsiach. Odkryliśmy jedno: otaczają nas wspaniałe tereny, nadające się na spacery, do biegania, jeżdżenia rowerem. Nie wiedziałem, że w okolicy jest aż tak fajnie.





1 komentarz:

  1. Podróże kształcą.
    Polecam folder ze zdjęciami pod nazwą :Norwidowskie pejzaże" :-)

    OdpowiedzUsuń