niedziela, 13 czerwca 2010

Dzisiaj kolejne 10 kilometrów w moim i pana Pawła wydaniu. Ja dzisiaj bez szaleństw - taki spokojny truchcik, rozluźnienie po wczorajszym morderczym biegu. 52 minuty z hakiem. Ale jestem zadowolony ze swojej formy, czuję, że jest dobrze. Pokazały to chociażby trzy ostatnie kilometry dzisiaj, które przeleciałem świetnym tempem.
Czekam na poprawione przez tatę opowiadanie. Termin upływa o północy, zostało jeszcze 42 minuty :-)
To by było na tyle. Jutro szkoła, sprawdzian z matematyki, kolejne przygotowania do DUCH-a.

2 komentarze:

  1. Stary Kapaon też kiedyś biegał po Legionowie. Szalał. Między Janem Kantym "na górce"i Bożym Miłosierdziem.

    Dzisiaj tę rozrywkę zostawiam młodym, Pawłowi i Łazarzowi. Brawo.

    I ty, synu, dajesz mi tylko 42 minuty!
    A u nas burze, grzmoty, jak nie z nieba, to od Jaśka lub Heli, albo zewsząd. Więc dosłałem dopiero dzisiaj. Ty mnie nie stresuj. Przestraszyłem się, że tobie zostało 42 min do wysłania. Ale nie. Ale popracuj sobie jeszcze. popracuj. Ojciec tego zrobić nie może. To twoja szkoła creative writing.

    Ale bardzo bym chciał potem jeszcze pogadać o pisaniu. Jak autor z autorem, ojciec z synem. Go Ahead! Może przy herbatce? W czarodziejskim ogrodzie w błotnistym Annopolu? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z chęcią, ale to dopiero w weekend jak do Annopola dojadę :-) Dziękuję za kolejną wersję, teraz muszę wprowadzić (lub odrzucić) poprawki od Ciebie i od kolegi na jeden główny trzon i zobaczymy co dalej :-)Jutro zaliczenie z chemii - mam nadzieję, że już ostatnie i z happy endem.

    OdpowiedzUsuń