czwartek, 4 marca 2010

W weekend byłem w górach. Kolejna wycieczka z panem Marianem, tym razem Beskid Sląski.W piątek po północy wyjechaliśmy z dworca Wschodniego. Było nas 7 osób, dwie już czekały w Wiśle. Do Wisły dojechaliśmy jakoś około 8, a ta przywitała nas deszczem i absolutnym brakiem śniegu. Poszliśmy więc do małej knajpki, żeby zjeść jakieś śniadanie i wypić herbatkę, ewentualnie kawę. Razem z Małsonem dzień zaczęliśmy od piłkarzyków, które akurat były tam ustawione;-) Przegrałem sromotnie, ale nie ważne;-) Tam też dołączyli do nas Hania i Michał, po czym małym busem podjechaliśmy troszkę w górę. Tam czekał na nas gęsty śnieg, na ziemi, i ten lecący z nieba. Ruszyliśmy na szlak. Do godziny 15 widoczność ograniczała się do 30 metrów, w porywach do 60. Po 15, jak przeszliśmy pewien grzbiet i weszliśmy wyżej, zobaczyliśmy co było powodem mgły. Niesamowity widok, nad nami błękitne niebo, świecące słońce, a niedaleko wielgachna chmura, przez którą przeszliśmy:-) Po prostu cudo. Potem mieliśmy zjechać do Szczyrku kolejką, ale spóźniliśmy się o jakieś 40 sekund... Tak więc zeszliśmy na piechotę. Mieliśmy całą nartostradę dla siebie, więc musieliśmy to wykorzystać. Razem ze Stachem i Majką wyciągnęliśmy torebki foliowe i jazda w dół. Prędkości osiągaliśmy bardzo duże, niestety na niektórych odcinkach był lód i wtedy przejazd był dość bolesny...:-) Potem zeszliśmy z nartostrady i poszliśmy tuz pod kolejką. Było już ciemno, a stok był tak stromy i śliski, że nie szliśmy tylko cały czas hamowaliśmy. Ale widok też był super, bo nad nami księżyc w pełni, a pod nami oświetlony Szczyrk... Zeszliśmy, zjedliśmy, poszliśmy spać. W niedzielę zaatakowaliśmy Klimczok. Wiatr był potężny, chyba nawet halny. I znów ekstra widoki, każdy szedł własnym tempem, więc można było sobie iść w ciszy i podziwiać Polskie góry:-) Nawet Tatry było widać:-) Zeszliśmy i przyjechaliśmy do Warszawy, na raty, bo jedni pociągiem takim, inni takim, a jeszcze inni, w tym ja, samochodem z Hanią. Wycieczka jak zwykle udana, wycieczka z panem Marianem=dobra zabawa. Teraz szkoła, sprawdziany, kartkówki i prace domowe. Dzisiaj chociażby mieliśmy sprawdzian z matematyki i kartkówkę z wosu. Dzisiaj też graliśmy ostatni już mecz w siatkówkę w sezonie. Po pięknym meczu, i grze na wysokim poziomie, wygraliśmy z Konopczyńskim 3:0. Ostatecznie zajęliśmy 6 miejsce w Śródmieściu, czyli taki plan minimum. Do 4 miejsca zabrakło niewiele, to już zależało od innych meczy. Od poniedziałku rekolekcje, dłuższy weekend się zapowiada:-)

2 komentarze:

  1. Ty to masz szczęście. Wędróki, pan Marian, super szkoła Przepiękne widoki, fajne zdjecia

    mama

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpisałem komentarz do Beskidów, a opublikowało się pod poprzednim postem. Moja gapa, moja bardzo wielka gapa.
    Zdjęcia piękne, wiadomo Majka (patrz: serial w telewizji) :-)

    OdpowiedzUsuń