czwartek, 21 stycznia 2010

Dwa mecze dzisiaj. Jeden zwycięski (siatkówka 3:0) i jeden przegrany po wielkiej walce w koszykówkę 20:22. Walczyliśmy, teraz pozostaje mecz o trzecie miejsce. Nie mogę przestać słuchać muzyki z filmu "Podwójne życie Weroniki", który ostatnio udało mi się obejrzeć. Van den Budenmayer Concerto en mi mineur. Piękne. Niesamowite. Wspaniałe. Szczególnie puszczone na największą głośność, ze słuchawkami na uszach. Niesamowite przeżycie. Oceny wystawione, nie ze wszystkiego jestem zadowolony, ale poprawię się. Konkur na opowiadanie jest, temat "Świt", może coś napiszę? czekam na wenę;-)


1 komentarz:

  1. Dobry film. Od zaraz go lubiłem. Nie rozumiem, ale i po co. Jest do oglądania ze zrozumieniem i bez. Odpowiada mojej filozofii życia jako ciągłych „teraz” otwartych na nieskończoność. Jestem w każdym teraz, które jest nieskończone. Każda chwila nadaje się do kontemplacji. Każda jest con-temple. I muzyka zaiste wspaniała. Mogę włączyć ten film w środku, albo od końca, albo… I jest Solidarność i Francja. I co kto chce. Podwójne Zycie? Potrójne albo więcej. i nie wszystko musze rozumieć. Mogę kontemplować. I ładna aktorka (Juliette Binoche? – nie pamiętam). Idealny do zamyśleń. W zamyśleniach wazny początek, a potem….trwaj chwilo. Teraz jestem, teraz otwiera mnie na wieczną nieskończoność. Mówię im ‘Amen’, jak przed stu laty podczas przygotowań spotkania Taize w Eisenach (?), moze nazwy mi się poplatały. na pewno po NRD-owskiej stronie. Tam ćwiczyłem po raz pierwszy ‘Amen’ jako przekraczanie czasu. :-)

    OdpowiedzUsuń