wtorek, 20 października 2009
W weekend razem z panem Marianem wybrałem się ponownie w góry. Tym razem ekipa tylko czteroosobowa. Wyprawa prawdziwie zimowa. Śnieg sięgający po kolana, mgła, wiatr. Nieprzetarte szlaki czekające na nas, przedzieranie się wśród krzaków i skał. Coś niesamowitego. Góry Stołowe zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Więcej o tej wycieczce już wkrótce, mam nadzieję, że na łamach Łącznika Mazowieckiego. W poniedziałek nasz trener ustalił wstępną szóstkę. Znalazłem się w składzie, na pozycji środkowego (aaaarrrrgggghhh). Nie lubię tej pozycji, nie odnajduje się na niej. Ale jeszcze nie wszystko jest przesądzone, wszystko jest płynne i szybko może się zmienić. W szkole zaczęła się ciężka harówka, mnóstwo sprawdzianów. Tu z chemii, tu z fizyki, z biologii, historii, geografii, znów z chemii itd. Jest ciężko, najgorzej mi idzie z matematyką, której po prostu nie rozumiem. Nie jestem sam. 90% klasy też nic nie rozumie, ale nasza nauczycielka uważa, że to my się nie uczymy. No cóż, bywa. Ogólnie jestem zmęczony, nie wiem czy to góry czy coś innego, ale wczoraj i dzisiaj nie byłem w stanie myśleć, śpię na stojąco. Wczoraj wstępnie skończyłem mój felieton na konkurs. Nadal myślę jak go ulepszyć, co jeszcze dodać. Na teraz to wszystko. Padam, a jutro sprawdzian z biologii...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz